wtorek, 31 stycznia 2012

ACTA - co tak naprawdę oznacza

No to i na moim blogu dzisiaj będzie trochę o ACTA. Ale myślę, że w trochę inny sposób niż zazwyczaj. No bo tak naprawdę to co my wiemy o tym całym ACTA? Weszła jakaś ustawa, którą oczywiście Polska podpisała, no bo jakby mogło być inaczej i nagle fala protestów. Kiedy pytają tych ludzi, którzy wyszli na ulice dlaczego protestują to wszyscy mówią, że ACTA ograniczy naszą wolność, że ograniczy wolność Internetu. No i fakt, jest w tym sporo racji i w 100% zgadzam się z protestującymi. Ale jakby się tak zastanowić... to czy ACTA to tylko zagrożenie dotyczące Internetu?
Oczywiście wg tego, co jest zapisane w ustawie praktycznie wszyscy jesteśmy przestępcami - piratami posiadającymi nielegalne oprogramowanie. No ale przejdźmy do rzeczy. Jeżeli ktoś zagłębił się dokładniej w szczegóły całej afery i nie skupił się jedynie na tym o czym wszyscy mówią, to zauważył że ACTA przynosi dużo większe zagrożenia. Nie chodzi o prawa autorskie dotyczące muzyki, czy filmów, które ściągamy z Internetu. Chodzi o zwalczanie konkurencyjności, o walkę na poziomie gospodarki, co odbije się na życiu zwykłych, szarych ludzi. Słyszeliście o tzw. patentach? Może przytoczę przykład z lekami (chociaż o tym pewnie wiecie, ale to najlepszy sposób wyjaśnienia). Naszym bohaterem będzie zwyczajny Kowalski. No i tak ten Kowalski żyje sobie spokojnie, aż zostaje u niego wykryta jakaś choroba. W związku z tym potrzebne mu są różne, zazwyczaj bardzo drogie leki. Do tej pory nasz Kowalski mógł poprosić w aptece o jakiś tańszy zamiennik, ale po wejściu w życie ACTA może nie być tak pięknie. Jeżeli jakaś firma będzie posiadała wspomniany patent na dany lek jego zamienniki znikną z aptek, a co za tym idzie będziemy płacić więcej. Ponieważ wielu ludzi nie będzie stać na drogie leki można się domyślić jak to się dla nich skończy. 
To tylko jeden z wielu przykładów jakie można przytoczyć, ale chyba najbardziej wymowny. Dlatego pojmowanie ACTA jako ustawy, która ograniczy wolność w Internecie jest dla mnie najzwyczajniej w świecie śmieszne. Wojna o Internet? Owszem, ale nie tylko! Pamiętajmy o tym.
Tak na zakończenie jeszcze jedna rzecz. Oglądaliście może wczoraj "Tomasz Lis Na Żywo"? Właśnie o ACTA była mowa, a jednym z gości był Michał Boni (dla niewtajemniczonych: minister administracji i cyfryzacji). Moim zdaniem jego wypowiedzi były odrobinę żałosne. Z jednej strony sensowne - to prawda, ale w świetle całego programu to było ciągle lanie wody, bez podania konkretów. Taka próba ratowania wizerunku rządu, na którą jest już raczej za późno. Mimo wszystko wszystkim zainteresowanym polecam obejrzenie jakiejś powtórki. 
No i dzisiaj to by było na tyle. ACTA to temat rzeka, można pisać w nieskończoność, ale nie będę przynudzać. Napiszcie co wy myślicie o ACTA, chętnie poczytam zarówno argumenty za i przeciw, chociaż spodziewam się, że więcej będzie tych drugich. Zapraszam do dyskusji.

PS. Jeśli jesteście przeciw ACTA to zapraszam tutaj. Pokażmy ilu nas jest.

niedziela, 29 stycznia 2012

Studniówka 2012

Łoo... Ale mnie nogi bolą. Czuję, że dzisiaj cały dzień przeleżę w łóżku, żeby jak najmniej chodzić. Ale studniówkę 2012 można uznać za udaną! Głównie dlatego ostatnio nie pisałam, bo to całe szykowanie się do imprezy pochłania sporo czasu. No a byłoby o czym pisać, w końcu sporo się dzieje w związku z ACTA. Ale to może następnym razem. Dzisiaj trochę o studniówce.

Z góry przepraszam za wszelkie błędy, itp. - spałam tylko 2 godziny, do tego lekki kac (na szczęście prawie nieodczuwalny). No ale już tak mam, że jak coś wypije to potem nie mogę spać. Ale do rzeczy... Tak w skrócie:
Pojawiliśmy się na sali, przećwiczyliśmy poloneza, potem zaczęła się studniówka, jakieś przemowy, polonez już w wersji oficjalnej, zdjęcia, a potem wiadomo - wszyscy pod stół po przemycone butelki i impreza się rozkręca. Szczerze mówiąc to wcale nas nie sprawdzali przy wejściu, mogliśmy wnieść co chcieliśmy bez żadnego problemu. Ogólnie impreza mi się nawet podobała (chociaż wcale nie chciało mi się na nią iść), oczywiście są jakieś drobne minusy, ale o tym nie ma co mówić. Najśmieszniejsze było jak wychowawczyni innej klasy zgarnęła mnie na sali i poprosiła, żebym zatańczyła poloneza z chłopakiem z jej klasy, a co się okazało chwilę później tańczyliśmy w pierwszej parze. Nie znałam tamtego układu, ale kolega bardzo dobrze prowadził i jakoś wyszło. Nie ma to jak improwizacja.

Co się więcej działo pisać nie będę. Szczerze mówiąc to nawet mi się nie chce. Najważniejsze, że wszyscy się dobrze bawili.
Tym, którzy studniówkę mają przed sobą życzę równie udanej zabawy.

KONIEC. Spadam trzeźwieć i może się trochę wreszcie przespać...

środa, 18 stycznia 2012

Hip-Hop w nieco innej wersji

Daliście o sobie znać pod ostatnim postem. Dzięki. Cieszy mnie wasza aktywność. 
Dzisiaj będzie krótka notka. Znalazłam właśnie ciekawy film. Coś dla fanów hip-hopu ale i ogólnie muzyki. Nie będę dzisiaj tworzyć żadnych monologów ani tym bardziej żadnych wywodów na temat tego czy gość ma talent czy nie. Po prostu sami zobaczcie i oceńcie. Swoją drogą zajrzyjcie też na jego profil na YT - ma kilka kawałków, które sam stworzył.


niedziela, 15 stycznia 2012

Bo najważniejsze to się nie poddawać

Pewnie nieraz siedzicie w domu, w szkole, w pracy, w autobusie, czy gdzie tam jeszcze można i myślicie sobie - "Ten świat jest nienormalny! Dlaczego same najgorsze rzeczy spotykają właśnie mnie?" Jesteście pewni, że spotkały was same najgorsze rzeczy?
Czasami jak słyszę ludzi, którzy przejmują się bo nie dostali 5 ze sprawdzianu, bo ktoś im coś niemiłego powiedział, bo niby brakuje im kasy, albo z jakiegoś innego głupiego powodu to mam ochotę podejść i najzwyczajniej w świecie walnąć im w twarz. Czy naprawdę musimy zwracać uwagę na jakieś błahostki? Ocenę zawsze można poprawić, to że ktoś ma o nas złe zdanie to jego problem, a co do kasy to wszystkim jej brakuje, ale zauważmy, że jest wiele rodzin, które naprawdę żyją w trudnych warunkach i przysłowiowo na chleb nie mają.
No to dzisiaj z jednej strony właśnie dla takich ludzi, żeby sobie wreszcie uświadomili, że ich "problemy" nie są takie ogromne jak im się wydaje, a z drugiej dla tych, którzy dużo przeszli i myślą, że nie mają już siły walczyć poniższy filmik.
Pamiętajcie, że zawsze warto jest o coś walczyć. I warto cieszyć się każdym dniem, każdą choćby najmniejszą rzeczą.


niedziela, 8 stycznia 2012

Cztery świece

Cztery świece płonąc, spalały się powoli. Panowała całkowita cisza tak, że można było usłyszeć jak ze sobą rozmawiają.
Pierwsza świeca mówiła:
 - Ja symbolizuję Pokój, ale ludzie nie potrafią sprawić, by zapanował pokój. Właściwie myślę, że nie pozostaje mi nic innego do zrobienia jak zgasnąć.
Tak też uczyniła. Powolutku, spokojnie świeca zgasła zupełnie.
Druga powiedziała:
- Ja jestem Wiarą niestety jestem całkowicie bezużyteczna. Ludzie nie chcą wiedzieć o mnie i dlatego nie ma sensu abym pozostawała zapalona.
Ledwie skończyła mówić, delikatny wietrzyk powiał i zgasił świecę.
Bardzo smutno, trzecia świeca dodała:
- Ja jestem Miłość. Nie mam już siły aby dłużej płonąć. Ludzie nie doceniają mnie i nie rozumieją jak jestem ważna. Oni nienawidzą, co gorsza tych, którzy ich najbardziej kochają, własne rodziny.
I bez czekania, świeca zgasła.
W tym momencie do pokoju weszło małe dziecko i zobaczyło trzy zgaszone świece. Przelęknione prawie całkowitą ciemnością, krzyknęło:
- Co robicie? Musicie pozostać zapalone, boję się ciemności!
Mówiąc to dziecko wybuchło płaczem. Na to czwarta świeca z zatroskaniem odezwała się:
- Nie bój się, nie płacz. Dopóki ja jestem zapalona, możemy zawsze na nowo rozpalić trzy pozostałe świece. Ja jestem Nadzieja.
Z oczami błyszczącymi i spuchniętymi od łez, dziecko wzięło świecę symbolizującą nadzieję i zapaliło trzy pozostałe.
Zróbmy wszystko, by nigdy nie zgasła w naszych sercach nadzieja... I żeby każdy z nas mógł być zaczynem dobra i tak jak to dziecko, w każdym momencie byśmy potrafili rozpalić na nowo naszą Nadzieję, Wiarę, Pokój i Miłość.

Na ten tekst natknęłam się dzisiaj kiedy byłam odwiedzić ciocię w szpitalu - wisiał na jednym z korytarzy, na tle czterech płonących świec. Bardzo mi się spodobał. Jest taki prawdziwy. I w tak prosty, a zarazem piękny sposób przekazuje coś ważnego. Myślę, że mój komentarz nie jest tutaj potrzebny. Po prostu przeczytajcie jeszcze raz ostatni akapit, mam nadzieję, że pozostanie Wam w pamięci na długo.

sobota, 7 stycznia 2012

XX Finał WOŚP

W tym roku przed nami jubileuszowy, bo już dwudziesty finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pieniądze z tegorocznego finału zostaną przeznaczone na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla ratowania zdrowia wcześniaków oraz pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą.

Fajnie, że są na tym świecie ludzie, którzy chcą coś zrobić dla innych. Moja koleżanka od paru lat zawsze była wolontariuszką WOŚP, w tym roku wyjątkowo nie może, ale zapewne w przyszłym znowu będzie zbierać pieniądze. Podziwiam, że mimo nie najlepszej pogody, czasem deszczu, czasem śniegu, czasem mrozu (w końcu finały odbywają się w styczniu) zawsze była gotowa stać gdzieś na mieście z puszką. Osobiście kiedyś chciałam zorganizować jakaś imprezę charytatywną, niestety sama nie jestem w stanie wszystkim się zająć, tak więc moje plany spełzły na niczym. Dobrze, że jest Wielka Orkiestra. Finał WOŚP to świetna okazja dla tych, którzy chcą pomóc, ale nie wiedzą jak lub sami nie są w stanie czegoś zorganizować.

Wiecie, że Wy też możecie pomóc nie tracąc ani złotówki? Wystarczy, że wejdziecie TUTAJ i polubicie profil. W zależności od ilości fanów na rzecz WOŚPu zostanie przekazana pewna kwota.

Ciekawią mnie Wasze doświadczenia z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. W jaki sposób pomagacie? Ja zazwyczaj wspieram finansowo, w końcu jak wrzucę parę złotych do puszki to nie zbankrutuję, a mogę w ten sposób komuś pomóc, a nawet uratować życie. Wolontariuszką nie byłam jak do tej pory. Może za rok? A może uda mi się zebrać ekipę i zorganizujemy jakiś koncert w ramach przyszłorocznego finału? Kto wie...

No i jeszcze jedna rzecz. W ramach WOŚPu organizowanych jest naprawdę dużo ciekawych imprez, koncertów, pokazów, itp. Sprawdźcie co dzieje się w Waszych miastach, może traficie na coś interesującego.

środa, 4 stycznia 2012

Interpretacja odpowiedzialności

- (...) stwierdziliśmy, że jest trochę wkurzająca, że jest trochę nieodpowiedzialna, że...
- No na pewno jest nieodpowiedzialna skoro zaszła w ciążę!

To fragment dzisiejszej lekcji języka polskiego. Dotyczy Justyny - jednej z postaci "Granicy" Zofii Nałkowskiej. Pierwsze zdanie to wypowiedź nauczycielki, drugie to wstawka jednego z kolegów. Ale to akurat nie jest takie ważne. 
Chcę się skupić na sensie stwierdzenia szanownego kolegi, wypowiedzianej dodatkowo tonem, w którym można było wyczuć nutkę męskiego szowinizmu. 

No tak... Jasne... 
Bo jak dziewczyna zajdzie w ciążę, której nie planuje to jest to oczywiście tylko i wyłącznie jej wina? I od razu można uznać, że jest całkowicie nieodpowiedzialna? Oczywiście jest w tym trochę racji, ale czy facet nie ponosi żadnych konsekwencji? No cóż... Być może nie wiem skąd się biorą dzieci, chyba mnie ktoś musi uświadomić. 

Nie piszę tego żeby zrobić komuś na złość, czy dlatego że jestem dziewczyną i wkurzył mnie taki komentarz. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której facet najpierw mówi mi, że mnie kocha, że chciałby ze mną spędzić resztę życia i takie tam, a kiedy okazuje się, że zaliczyliśmy wpadkę, uznaje że to moja wina i ma wszystko gdzieś. 

Dziewczyny - jak wy byście zareagowały? 
Chłopaków też zapraszam do dyskusji - podzielcie się swoim zdaniem.

wtorek, 3 stycznia 2012

Freedom fighters...

Pewnie zastanawiacie się dlaczego taka nazwa bloga? W sumie to jeszcze nie do końca wiem o czym będę pisać. Pewnie o wszystkim po trochu, trochę głupot, trochę ciekawych (tak myślę) informacji, trochę o życiu. A jak o życiu to myślę, że taka nazwa pasuje. W końcu wszyscy jesteśmy w jakimś sensie "bojownikami o wolność", chociaż pewnie każdy inaczej to interpretuje.
Dla mnie jest to walka o szczęście... Ale nie myślę o pojmowaniu szczęścia jako pieniądze, super auto i willę z basenem... Chodzi mi o to prawdziwe szczęście, którego tak brakuje w XXI wieku. Chodzi mi o zwycięstwo prawdziwych wartości nad materializmem, nad wszystkimi problemami dzisiejszego świata, o poczucie spełnienia się jako człowiek. Tym jest dla mnie wolność, o którą chcę walczyć. I mam nadzieję, że kiedyś będę mogła powiedzieć, że wygrałam...

A według Was - czym jest wolność? Czym jest to o co warto walczyć?

Trochę nie mam dzisiaj weny, chyba trochę ten pierwszy post nieskładny... Ale jak to mówią "początki bywają trudne". Cóż... wygląda na to, że to prawda.

Na zakończenie kawałek, który poniekąd podsunął mi nazwę bloga.
I pamiętajcie: We are freedom fighters!