środa, 2 maja 2012

Matura!

Witam wszystkich.
Znów mnie przez długi okres czasu nie było na blogu. Ale to wszystko spowodowane jest zbliżającą się coraz większymi krokami maturą. Gimnazjaliści mają już swoje testy za sobą, teraz niestety czas na nas...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że za oknem uśmiecha się do mnie słońce, jest parę osób, których zaczyna mi już po paru dniach brakować i zamiast wyjść i spotkać się z przyjaciółmi to siedzę w domu i przemieszczam się tylko od czasu do czasu ze swojego pokoju do kuchni w celu zdobycia jakiegokolwiek pożywienia, które mogłoby podtrzymać mnie przy życiu przez kolejne kilka godzin w czterech ścianach ze streszczeniami lektur i przypominaniu sobie chociażby słówek z angielskiego.
Po prostu super! Cieszę się jak nigdy...
Pociesza mnie jedynie fakt, że jak już w końcu zaliczę ostatni egzamin to czekają mnie długie wakacje. Co prawda po drugiej stronie pojawia się świadomość tego, że praca zapewne pochłonie niemal każdy dzień, więc ewentualne spotkania ze znajomymi i nie tylko oraz jakieś wypady np. na miasto będą musiały ponownie trochę poczekać. Ehh... pokręcone to wszystko.
Wracając jeszcze do tematu matury. Matematyki się nie boję (przynajmniej na podstawie, bo z rozszerzeniem może być różnie). W sumie to żadnego pisemnego się nie boje, bo ze zdaniem problemów nie powinnam mieć (chociaż kto wie), ale jednak dobrze by było jakiś nie najgorszy wynik wyciągnąć. Jedyne co mnie stresuje to fakt, że mogę na polskim trafić na lekturę, z której kompletnie nic nie pamiętam. Chociaż chodzi za mną już od dawna przeczucie, że dostaniemy w tym roku "Lalkę" Prusa. Jakby rzucili "Dżumę" to też wcale się nie obrażę. Ale jak będzie to się okaże w piątek. Obawiam się też trochę ustnego angielskiego, ale może jakoś to będzie.
No i to by było na tyle jeśli chodzi o moje osobiste odczucia na temat zbliżających się egzaminów. Kto jeszcze zdaje w tym roku maturę? Jakieś plany na studia?

sobota, 7 kwietnia 2012

Eee... Wielkanoc?

Witam

Nie było mnie tutaj przez dłuższy czas. Przepraszam, ale matura już niedługo, nauczyciele w szkole gonią nas ze sprawdzianami... Nie miałam zbyt wiele czasu żeby tutaj zajrzeć. Zresztą nie miałam o czym pisać. Nie chcę żeby ten blog stał się jakimś pamiętnikiem nastolatki, w którym opisuje ona każdy dzień swojego życia, użala się nad swoją wielką niespełnioną miłością i przeplata to w międzyczasie "sweet fociami". Zwłaszcza, że nie jestem taką osobą i nie chcę takiego opinii o mnie budować.
Poza brakiem czasu i pomysłów na bloga w moim życiu trochę się działo ostatnimi czasy i niestety nie były to zbyt ciekawe rzeczy. Ktoś bardzo mi bliski kto należy do tych niewielu ludzi, których mogę z czystym sumieniem nazwać przyjaciółmi wylądował w szpitalu i napędził mi niezłego stracha. Na szczęście teraz jest już wszystko w porządku, ale mimo wszystko nadal trochę się martwię. Jakiś tydzień później zmarła mi ciocia. Miała raka, nic już nie mogliśmy zrobić i w sumie wszyscy byliśmy w pewien sposób gotowi na to co się stanie. Jednak nigdy nie można być
w stu procentach przygotowanym na czyjąś śmierć i utrata bliskich zawsze będzie bolała. Ale jakoś trzeba się z tym pogodzić. Ludzie się rodzą, potem umierają... Naturalna kolej rzeczy, nas wszystkich też kiedyś to czeka. A do tego wszystkiego babcię wysyłają mi do Zabrza na operację w trybie pilnym, ale na razie nie ma miejsca.

No i tyle się u mnie działo przez ten czas kiedy nie pisałam. Nic, tylko pozazdrościć... Nie chcę tego traktować jako jakąś wymówkę, ale myślę, że wszyscy zrozumieją, że pisanie na blogu musiałam na chwilę odstawić na bok. No ale przejdźmy może wreszcie do tematu dzisiejszego posta.

Z czym Wam się kojarzy Wielkanoc? Czy rzeczywiście panuje w Waszym domu ta świąteczna atmosfera? Czy jest to czas, który spędzacie ze swoimi bliskimi i stawiacie rodzinę na pierwszym miejscu?
Ja bardzo chciałabym, żeby święta tak wyglądały. Nie tylko wielkanocne, ale każde. Niestety nie da się nie zauważyć, że w XXI wieku święta nabierają w pewien sposób komercyjnego charakteru. Dużo wcześniej planujemy listę zakupów, przygotowywane potrawy, wystrój w domu, itp. A im bliżej świąt jesteśmy coraz bardziej zabiegani, często o czymś przypominamy sobie na przysłowiową ostatnią chwilę. Oczywiście spędzamy czas na przygotowaniu się do świąt. Ale nie jest to przygotowanie w jakiś sposób duchowy, nie jest to czas refleksji. Na pierwszym planie jest to, żeby wszystko było pięknie i jak należy, bo przyjeżdżają goście, bo trzeba jeśli to możliwe każdemu dogodzić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Ja osobiście nie odczuwam "magii świąt". Dla mnie święta to czas wielkiego: sprzątania, gotowania, strojenia się w jakieś super ciuchy, bo przecież trzeba być ładnym i eleganckim... i niepotrzebnego wydawania pieniędzy. I po co to wszystko? Żeby po tym kilkudniowym maratonie móc parę godzin usiąść wygodnie przed telewizorem i powiedzieć, że się niby odpoczęło?

No dobra, może trochę przesadzam. Zdaję sobie sprawę z tego, że są rodziny, które święta przeżywają się tak jak należy - tradycyjnie. Nie zmienia to jednak faktu, że
w wielu domach brakuje tej atmosfery, która powinna być w czasie świąt. W moim przypadku niechęć do świąt potęguje fakt, że niestety nie kojarzą mi się one zbyt dobrze, ale nie wchodźmy już na tematy osobiste.

No cóż... Trochę się dzisiaj rozpisałam. Powiedzmy, że to w ramach rekompensaty za tą długą nieobecność.
Mokrego dyngusa.

środa, 7 marca 2012

R.I.P

Dzisiaj krótko.
Fani piłki nożnej na pewno już wiedzą - dziś w nocy zmarł Włodzimierz Smolarek.
Nie będę pisać żadnego życiorysu, żadnych wspomnień. Zwłaszcza, że kiedy trwała jego kariera, to mnie jeszcze na świecie nie było, więc nie mam zamiaru udawać, że nie wiadomo co o nim wiem. Jak chcecie się czegoś dowiedzieć o nim to przecież macie Internet.
Zostawię tutaj tylko jedno zdanie:

Na zawsze w naszej pamięci... [*]

czwartek, 1 marca 2012

Efekt nudy

Kolejny nudny dzień... Nie mam co robić. To znaczy... w sumie... no w sumie to niby mam co robić. Ale nie chce mi się uczyć. Więc postanowiłam trochę się zabawić grafiką, a że ostatnio humor mi nie dopisuje za bardzo, to postanowiłam pokazać swoje "niezadowolenie" (delikatnie mówiąc, bo zasady kultury na blogu jednak jakieś muszą obowiązywać, więc nie będę się nakręcać) wobec tych wszystkich fałszywych ludzi, którzy nas otaczają, a niestety w dzisiejszych czasach jest ich coraz więcej i ciężko znaleźć prawdziwego przyjaciela...
Prawda jest taka, że wielu ludzi myśli tylko o sobie i udaje, że są tacy super i w ogóle kiedy czegoś chcą, a kiedy ta druga osoba potrzebuje pomocy, to mają to w dupie.
Nie będę dalej się rozpisywać na ten temat, bo mogłoby się zrobić niemiło, więc po prostu skończę i przedstawię wam moje "dzieło". Proszę bardzo, takie oto coś powstało u mnie na komputerze parę minut temu:


poniedziałek, 27 lutego 2012

I po cholere ta matura...?

Im bliżej matury, tym bardziej mi się nic nie chce. W ogóle to nie wiem po co takie coś wymyślił. I tak za chwile zapomnę większość rzeczy, bo mi wcale nie będą potrzebne do niczego. Tak sobie właśnie siedzę na youtube i oglądam odcinki MaturaToBzdura i odrobinę pociesza mnie jedna rzecz. A mianowicie wynik tego pojedynku:


Do tego dorzucę jeszcze jeden odcinek. Można się pośmiać z niektórych odpowiedzi. Ale to tylko dowodzi tego, że matura jest bez sensu...


No i tyle na dzisiaj. Nie mam weny do pisania, nie mam pomysłów, w ogóle mnie przymula jakoś...

poniedziałek, 20 lutego 2012

Do nieba wzięci

Witam!
Nie było mnie jakiś czas i chyba przez najbliższe 3 miesiące trochę rzadziej będę zaglądać na bloga. A wszystko za sprawą matury, która nieuchronnie zbliża się wielkimi krokami... Dzisiaj dostaliśmy cały harmonogram razem z terminami matur ustnych i po południu 21 maja mogę świętować, bo rano w tym dniu mam ostatnią maturę - ustny angielski. Z jednej strony trochę szkoda, że tak późno (niektórzy kończą już 14 maja), ale z drugiej dobrze bo będę mogła się spokojnie przygotować.
No ale skończmy temat matur. Właśnie słuchałam Pidżamy Porno i spodobała mi się jedna piosenka. W sumie spodobała to może nie najlepsze słowo, bo jest dużo ciekawszych kawałków, ale zainteresował mnie fragment tekstu:

Ona i On dla siebie zwariowali,
połykali konwenanse, co mówił im ksiądz

Chyba dopisze ten tekst do swoich mądrości życiowych. Podoba mi się takie nastawienie. W końcu moje życie to moja sprawa i nikt mi nie będzie nic narzucał. Nie wiem czy Wam się spodoba ten kawałek, ale dla zainteresowanych wrzucę. Proszę bardzo:

czwartek, 9 lutego 2012

Sposób na nudę

Cholera, nie ma co robić! Dosłownie... Albo raczej nic mi się nie chce. Nie było mnie parę dni - wyjechałam do kuzynki. I do mojego kochanego chrześniaka. Igor w kwietniu skończy dwa lata i jest bardzo fajnym brzdącem (jak wszystkie małe dzieci zresztą). Trochę mnie wymęczył, ale wcale nie mam mu tego za złe. W ogóle ostatnio w mojej najbliższej rodzinie jakoś dużo dzieci. Oprócz Igora jest jeszcze dwójka bliźniaków: Miłosz i Tobiasz (2 lata), Oskar (4 lata), Damian (4 lata) i Dawid (2tyg.). Jeszcze tylko mi dziecka brakuje...
No ale wracając do tematu posta... Mam masę rzeczy do zrobienia do szkoły, no i wypadałoby też zacząć przygotowywać się do matury na poważnie. Z drugiej strony ferie są po to żeby odpocząć. I jak zwykle dylemat. Ponieważ jakoś nie jestem w stanie zebrać się do roboty to wybrałam opcję numer dwa, czyli siedzę przed laptopem i się nudzę. Chyba zaraz wezmę jakąś książkę i schowam się z nią w łóżku - cokolwiek to znaczy. Ale najpierw polecę wam fajną grę. Jest zabawna i nawet wciągająca (chyba że nie lubicie takich gier). Zresztą sami zobaczcie, może wam się spodoba - My Dear Boss
Przy okazji może podzielicie się waszymi sposobami na nudę? Ja zazwyczaj siedzę przy komputerze, słucham muzyki, czasami coś poczytam... Latem można gdzieś wyjść, ale teraz pogoda raczej nie zachęca, więc zostaje mi oglądanie czterech ścian. Dawajcie pomysły, może jakiś wykorzystam.